czwartek, 1 lutego 2018

Cz.1 / W góry z psem: Zanim wyruszysz na szlak


Nie sposób ukryć, że odkąd mieszkam blisko południowej granicy Polski, wykorzystuję każdą okazję, by znaleźć się na górskim szlaku. To dla mnie forma odpoczynku psychicznego, z dala od cywilizacji, z dala od ścieżek wycioranych już wzdłuż i wszerz na codziennych spacerach po pracy. To coś nowego, co stanowi odskocznię od płaskich, miejskich panoram, które mam na co dzień. To dlatego uciekam na górskie szlaki, do miejsc, w które nie każdy dotrze - dopóki nie poświęci czasu i energii, by ruszyć tyłek z domu. We wszystkich tych wyprawach towarzyszą mi moje psy, co czyni te eskapady jeszcze lepszymi.

Trasy wybieram pod siebie i pod psy, tak by były dla nas komfortowe.





Nie biegam z plecakiem po zupełnych pustkowiach lub nieodkrytych przez człowieka lasach. Oczywiście nie pcham się w najpopularniejsze punkty na mapie w szczycie sezonu turystycznego, ale też nie krążę po ośmiotysięcznikach z butlą tlenową pod pachą. Szlaki, które wybieram nie są trudne technicznie – niektóre są wręcz spacerowe. Z ich pokonaniem poradzi sobie każdy, kto nie miał tendencji do opuszczania lekcji WF-u... ;) Dopiero warunki pogodowe zmieniają ich stopień trudności (wszystko w górach jest trudniejsze, gdy do policzka przymarzają Ci łzy lub żar leje się z nieba, a ty jesteś pośrodku leśnej ścinki, gdzie drzewa wycięte są w pień).

Nie czuję się specem od górskich wypraw. Za każdym razem odkrywam coś nowego i uczę się czegoś na przyszłość. Nie jestem survivalowym freakiem, który znika w lasach na tydzień jedząc to, co napotka (ja jem batoniki, a batoniki nie biegają po ściółce). Z drugiej strony nie łażę też w góry w klapkach, ale i nie wjeżdżam na nie kolejką (ha, bo prościej, a szczyt odhaczony jako zdobyty!).

Jestem sobie zwykłą dziewczyną, która w tygodniu spędza 8 godzin dziennie w pracy, a w weekend bierze psy pod pachę i wspólnie z nimi rusza podbić kolejne górki. Po tylu wyprawach nabrałam sporo najnormalniejszego, ludzkiego doświadczenia i pomyślałam, że super byłoby to przekazać - a nuż zarażę tym bakcylem kogoś jeszcze. 

Zapraszam na serię postów o wyprawach w góry. Będzie o przygotowaniu, o wyborze tras, zbieraniu informacji, pakowaniu się… Będą historie z konkretnych wypraw, pełno zdjęć, trochę praktycznych trików i błędów, na których możecie się sporo nauczyć. A to wszystko uwzględniając obecność psa jako istotnego członka teamu!


Niejednokrotnie, gdy ktoś pyta mnie o to czego potrzebuje, by ruszyć w góry, odpowiadam - przede wszystkim pokory i informacji.

POKORA
Żeby wyjść w góry - czy to na trudniejsze, skaliste szlaki, czy na jakiś mały tysięcznik, to trzeba przede wszystkim... nie kozaczyć. ;) Góry bardzo szybko weryfikują przygotowanie i nastawienie takich jednostek. Należy zdawać sobie sprawę, że tam, dokąd jedziesz, panują inne warunki niż te, do których przyzwyczajony jest Twój organizm. To, że nie masz problemu z przejściem 15km spaceru ze znajomymi nie oznacza wcale, że przejdziesz 15km w górach. Góry to nowy rodzaj zmęczenia dla Twojego organizmu, który uaktywnia nowe mięśnie, każe dźwigać plecak, być cały czas skupionym gdzie stawiasz stopę. Do tego staraj się upilnować psy i zadbaj o to, by nie pójść złym szlakiem.

Przyznaję, że mam alergię na brak szacunku do gór, na błahe rozeznanie i ruszanie w teren przygotowanym tak samo, jak na spacer po mieście, czyli założyć adidaski, kurteczkę i heja na asfaltową 3km drogę prosto na szczyt. A tam na górze zdziwienie, bo pies ma pozdzierane opuszki, a ty marzniesz jak gówno, bo okazało się, że na szczycie trochę wieje i jest 10 stopni mniej, niż na dolnym parkingu (do tej pory mam przed oczami widok tego nieszczęśliwego buldożka).

To prowadzi nas do drugiego podstawowego czynnika...



INFORMACJE
Zbierane przeze mnie informacje to absolutna podstawa. To, do jakich wniosków dojdę ma bardzo istotny wpływ na moje dalsze kroki. Przede wszystkim jak się zapakuję? W co się ubiorę? Jak przygotuję psy? Ile i jaka żywność jest mi potrzebna? O której godzinie wyjadę?

Zawsze zbieram informacje o trzech czynnikach: o czasie, pogodzie i trasie. Najpierw wybieram trasę, którą chcę przejść. Inspiracji do znalezienia fajnego szlaku jest mnóstwo, od polecenia przez znajomych, przez szlaki wygooglowane gdzieś w postach na blogach, po randomowe sunięcie palcem po mapie i zatrzymaniem się na jakimś szczycie. Wystarczy też wpisać interesujące nas hasło, na przykład "Tatry Niskie szlaki górskie" i mamy pełno opcji wraz z opisem, zdjęciami i stopniem trudności. Bardzo fajnym rozwiązaniem jest portal Traseo.pl, gdzie można znaleźć pełno propozycji szlaków wraz z fotami (tak górskich jak i żeglarskich nawet). To tam przez zupełny przypadek znalazłam szczyty Šerák-Keprník, gdzie byłam już dwukrotnie i jestem absolutnie zakochana w tej miejscówce, choć w zimie nie należy do łatwych a przez cały rok potrafi tam wiać na tyle mocno, by nie móc na szczycie ustać więcej niż 30 sekund. Z zimna.



Kiedy już wiem, gdzie chcę jechać, odpalam w internetach moje sprytne mapy. Zazwyczaj jeżdżę w polskie lub czeskie góry, więc korzystam z jednego z dwóch portali - mapy-turystyczne.pl lub mapy.cz. Te portale uwzględniają siatkę szlaków górskich, mierzą także dystans i szacują czas przejścia. Ten czas przejścia nigdy nie jest taki, jak podany, bo wszystko zależy od warunków, tempa marszu, ilości i długości postojów, ale mimo wszystko daje pewien komfort planowania. Mapy.cz dodatkowo pokazują profil trasy, więc można ocenić gdzie będzie hardcore podejście, a gdzie wypłaszczenie.

Ustalam:
  • długość trasy w kilometrach
  • szacowany czas pokonania tej trasy +1,5 godziny na postoje i poślizgi czasowe
  • charakterystyczne punkty na trasie do użytku przez człowieka - przede wszystkim najbardziej pożądane są schroniska, w drugiej kolejności altanki, budki
  • charakterystyczne punkty w ogóle, które będą punktami orientacyjnymi i checkpointami jednocześnie (o tym dalej)

Na bieżąco "sprzężam" to co już wiem z tą papierową mapą, z której będę korzystać będąc na szlaku, podczas wycieczki nie polegam na mapach w telefonie. Chyba nie muszę mówić dlaczego.

Rozpisuję trasę krok po kroku uwzględniając moje checkpointy. Musi to być coś stałego, niekoniecznie kamień widoczny z satelity Google Maps. Nawet mosty potrafią wyprowadzić człowieka w pole. Kiedyś zdobywając czeski Śnieżnik okazało się, że na całkiem świeżej mapie nie ma mostu, który nagle przede mną wyrósł. To nie byłby problem, gdyby nie fakt, że wiązało się to z rozwikłaniem zagadki: dlaczego droga na mojej mapie jest w rzeczywistości po drugiej stronie rzeki, za mostem którego nie ma na papierze? Serio ktoś zakosił całą żwirową dojazdową drogę? Jak??? I czy idąc jedyną drogą jaką przed sobą mam na pewno dotrę do domu?!

Dlatego już nawet mostom nie ufam. :) Zazwyczaj wybieram zejście lub rozejście się szlaków, schroniska i najbardziej oczywiste - szczyty. To moje checkpointy, które dzielą mi długie trasy na odcinki po 500-1500m. Takie rozwiązanie ma dwa plusy.



Po pierwsze, prościej zorientować się w czasie i w terenie - docierając do punktu wiesz, że zostało Ci X kilometrów, wiesz że jesteś w 1/3 trasy, wiesz jak wymierzyć siły na resztę dystansu lub może wrócić, bo nie starczy Ci sił, no i po prostu - wiesz gdzie jesteś. Po drugie, zawsze przed wyjściem w góry informuję co najmniej jedną osobę gdzie idę i podaję te checkpointy z szacowanym czasem przejścia. Będąc na trasie wysyłam SMSa o zaliczonym punkcie i informacją, że do kolejnego spodziewam się dojść na przykład w 40 minut. To dlatego, że czasem wyłażę w góry sama. Informacja o ostatnim położeniu byłaby bardzo pomocna służbom ratunkowym w razie konieczności, bo prościej kogoś szukać na dystansie 1,5 niż 15km. ;)

Za każdym razem też bardzo staram się, żeby mój szlak przebiegał obok schroniska górskiego, bo to oznacza LUDZI. Bo choć na szlaku mogłabym nie spotkać nikogo, to dobrze jest wiedzieć, że nie jest się odciętym od cywilizacji na dobre kilka godzin. Bo... to z kolei niesie za sobą całą masę napraaaawdę drooobnych udogodnień, takich jak pomoc medyczna, ciepło/ochłodzenie, jedzenie, telefon i toaletę. Anegdotka: wybraliśmy się raz z moim chłopakiem w czeskie góry i jakoś tak... nieopatrznie... nie wzięliśmy praktycznie nic kalorycznego do jedzenia... Czekolada i coca cola ze schroniska uratowała nam wtedy tyłek, bo do auta mieliśmy jeszcze kilka kilometrów, a sił zdecydowanie za mało. Byliśmy dobrze przygotowani, nie najgorszej nam się szło, ale nasze organizmy wołały o zastrzyk cukru i gdyby nie zakupy w schronisku, to do auta doczłapalibyśmy się wyzuci z energii i średnio zadowoleni z całej wyprawy. W schronisku można się też zatrzymać na noc w razie konieczności.

A poza tym w schroniskach są pocztówki ze stempelkami.



Na to wszystko nakładam jeszcze jedną, małą garść informacji.

  • jakie są lokalne numery służb, które mi pomogą? jaki jest numer lokalnego schroniska?
  • jakie są poboczne szlaki? którędy mogę przejść, jeśli wybrany szlak okaże się nie do przejścia? (prace nad wycinką, śnieg, zamknięty szlak...)
  • czy potrzebuję pieniędzy w zagranicznej walucie? czy w schronisku zapłacę kartą, czy muszę mieć gotówkę? ile kosztuje nocleg i czy mam tą kasę przy sobie?

Jaka jest nawierzchnia na trasie - żwir? kamienie? droga? piaszczysta? asfaltowa? Do przeskakiwania, wskakiwania czy do tuptania raz za razem? Czy na trasie są drabinki, kładki? Zdarzają się nawet w niskich górach. To szczególnie istotne, kiedy wychodzimy na trasę z psem, który z tą nawierzchnią będzie miał kontakt przez 100% czasu. Może okazać się, że trzeba będzie zabezpieczyć jego opuszki przed poranieniem (asfalt, ostre kamienie - buty, bandaże). Może też pojawić się konieczność przeniesienia psa przez mosty czy rzeczki (mokry pies w zimie to niefajne doświadczenie). Ile kg waży mój pies? Dam radę go unieść i przenieść? Przez jaki dystans? Czy szlak jest wąski ze zboczem obok, gdzie trzeba pilnować psa, by nie sturlał się w dół, czy może to szeroka droga pośrodku wypłaszczenia? 


CZAS
Korzystając z informacji znalezionych w Internecie ustalam:
  • o której wschodzi i zachodzi słońce? ile czasu będzie widno?
  • ile potrwa przejście mojej trasy? (to już mamy, jest wyżej w planowaniu trasy)
  • o której w takim razie muszę ruszyć na szlak (nie licząc dojazdu na parking), by zdążyć przed zmierzchem? Pamiętajmy, że ciemno robi się już przed tym zanim słońce całkowicie zajdzie.
Pamiętając o tym, ustalam o której wyjadę z domu, o której muszę znaleźć się na szlaku. Ustalam o której maksymalnie muszę zejść ze szlaku, ustalam też po jakim czasie powinnam dotrzeć do danego checkpointa. Na bazie tych informacji, stojąc na trasie będę mogła zorientować się czy wyrabiam się z czasem, czy może lepiej zawrócić, bo nie zdążę przed zmierzchem.


POGODA
Ostatnia, ale najistotniejsza kwestia do dokładnego sprawdzenia. Każda trasa robi się trudna, jeśli jest pokryta śniegiem do kolan, przy wietrze 15m/s bez możliwości ukrycia się gdzieś w cieple lub przy temperaturze 30 stopni. Góry oferują nam cały przekrój zjawisk pogodowych w stosunkowo krótkim czasie, to środowisko rządzi się trochę innymi prawami niż taki Wrocław. Wychodząc w góry niestety nie wystarczy sprawdzić ile jest stopni, bo czynniki takie jak wiatr, wilgotność, czy nawet wysokość podstawy chmur bardzo zmieniają komfort tuptania po szlaku.

Są dwie strony, którymi się wspomagam: meteo.pl oraz yr.no. Ta druga ma świetną sprawdzalność, natomiast na pierwszej widać wszystko jak na dłoni - temperaturę, temp. odczuwalną, siłę i kierunek wiatru, opady i ich intensywność, a także chmury i mgłę (warto wiedzieć jak nisko tego dnia będą chmury i jak duża będzie mgła, czyli w skrócie kiedy zaczniesz gubić widoczność :)). W meteo można wpisać nie tyle miejscowość lub szczyt, co koordynaty danego miejsca, to bardzo duże ułatwienie.



Ale! Przede wszystkim monitoruję pogodę... na kilka dni wstecz. Obserwuję szczególnie wszelkiego rodzaju opady. Jeśli spadł deszcz, jest wilgotno i któryś dzień z rzędu temperatura na szczycie to -1*, to możliwe, że szlak będzie oblodzony (wniosek: biorę np. raczki i ciepłe ciuchy). Jeśli we wtorek napadało 40cm śniegu, to możliwe, że przy minusowej temperaturze w sobotę dalej jakiś śnieg będzie. A skoro będzie 40cm śniegu to mój 30cm pies może mieć z nim problemy lub może przyczepiać mu się do sierści wychładzając jego organizm. Jeśli od dwóch tygodni pada, to w weekend z dużą dozą prawdopodobieństwa nie będzie ani 20 stopni, ani słoneczka.

W drugiej kolejności obserwuję prognozę na dzień wymarszu. Sprawdzam codziennie jak zmienia się  na parkingu skąd startuję, na trasie oraz na szczycie lub miejscu docelowym. Czytam wikipedię - serio. Uzupełniam informacje o to jaki klimat panuje w górach, w które się wybieram. Zdarza się, że niektóre góry mają swój specyficzny klimat i temp. w ciągu roku nie przekracza 0 stopni.

Oglądam zdjęcia i obczajam satelity Google Maps, które choć mogą być nieaktualne, to i tak pokazują całkiem przyzwoicie rozmieszczenie dróg i... drzew (lubimy drzewa, drzewa chronią nas przed słońcem i mrozem, a potem jak wyjdzie się na odkryty teren to jesteś w dupie i albo zamarzasz od wiatru albo umierasz skwiercząc na słonku).

Bardzo, bardzo pomocne są też wszelkie kamery online, na których widać aktualne warunki. Wiele z kamer ukazuje też same szczyty co jest właściwie researchem wyłożonym na tacy. Widok z kamer prawie zawsze napawa optymizmem. Prawie zawsze. 

tam idę za niebawem, serio, Jesioniki 2018, koloryzowane
Ostatni raz pogodę sprawdzam rano, tuż przed wyjściem.

Strasznie trudne się to wydaje, ale tak naprawdę to minimum informacji do zdobycia, jeśli nie chcecie wylądować na szlaku ubrani za lekko, z przemoczonymi butami, z przemarzniętymi psami. Wszystkie kroki, które podejmuję przed wyjazdem mają na celu zapewnienie mi i moim psom komfortu oraz bezpieczeństwa. Mając pod opieką dwie żywe istoty, nie mogę pozwolić sobie na przeforsowanie ich, wystawienie ich na zbyt trudne warunki lub wymaganie od nich rzeczy nieosiągalnych. 

A teraz, skoro mam już wszystkie te podstawowe informacje, to mogę zabrać się za pakowanie! O ciuchach, o wyposażeniu mnie, plecaka i moich psów będzie w części drugiej. :)

Chodzicie z psami w góry? A może bez psa? 
Czego chcielibyście się dowiedzieć na temat górskich psiowypraw?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz